PAWEŁEK "KOLA"
Tą podstronę poświęciłem zmarłemu 26 lutego 2002 roku mojemu najlepszemu przyjacielowi jakim był Paweł zwany " KOLA".
Pawła spotkałem pierwszy raz w 1995 roku na placu manewrowym. Ćwiczyłem na nim ósemki moją "wycyckaną" WSKą, Paweł miał wtedy 14 lat i jeździł Simsonem skuterem. Wówczas wyglądał tak jak na zdjęciu po lewej. Chciał bym mu się dał karnąć moją bryką ale ja oczywiście powiedziałem NIE!! Będę dawał moją maszynę jakiemuś obcemu dzieciakowi?!
Nie minęło dużo czasu a spotkaliśmy się znowu w innych okolicznościach, a mianowicie w 1996 roku Paweł został przyjęty do Technikum Elektronicznego w Bydgoszczy do którego ja chodziłem już drugi rok. Wprowadził się do internatu do pokoju 201 na drugim piętrze, ja zato mieszkałem na pierwszym w pokoju 105.
I pewnego dnia wybraliśmy się na " kotowanko" w końcu trzeba pokazać kotom kto tu rządzi!! I był taki traw że znalazłem się od razu w pokoju 201, było tam dwóch gości z Chełmna Paweł i Radek. Radka znałem prędzej bo razem graliśmy w BIG BANDZIE w szkole muzycznej. Ale patrzę kto siedzi koło Radka a tam Paweł, po chwili też mnie rozpoznał i w tym momencie zaczęła się nasza znajomość! Oczywiście ani Radek Ani Paweł nie zostali zkotowani, trzeba było bronić swoich rodaków z Chełmna! Przez pierwszy rok trzymałem się bardziej z Radkiem niż z Pawłem ale Radek długo nie wytrzymał nawału nauki i dyscypliny w internacie i zrezygnował, także został mi tylko Paweł.
Większość czasu spędzaliśmy u niego w pokoju czytając pisma motocyklowe i snując marzenia jakiego sprzęta byśmy chcieli mieć. Paweł miał bardzo rozproszone marzenia i chciał mieć wszystko i choppera, draga, ściga, trike, Warszawe i wiele innych, ja chciałem mieć choppera i już!!
Parę miesięcy później zrobiłem prawko i kupiłem Junaczka. Roboty przy nim było mnóstwo ale z Pawła pomocą merytoryczna o podstawach silnika spalinowego i moim zapałem Junaczek wyglądał super i jeździł jeszcze lepiej:) Mój pierwszy sezon motocyklowy (1996) nie mógł się odbyć bez współtowarzysza jakim był Kola, i tak pierwsza trasę zaplanowaliśmy do Jeżewa następnie Osie i Tleń. Jechaliśmy w trójkę, jechał z nami Grzegorz na Jawie 350 z koszem z 1961roku (która też razem remontowaliśmy). Junaczek na sztywnym tyle ale co tam w końcu jesteśmy twardziele!!
Wyjazd udał się chodź były niespodzianki, takie jak Kontrola Policji czy kapeć ale jakość przy wspólnej pomocy dojechaliśmy do domu! Im dłużej się znaliśmy z Pawłem tym więcej czasu spędziliśmy razem, nie wspominając o wakacjach gdzie codziennie się widzieliśmy po jakieś 12 godzin.Każdy wieczór był zakończony wspólnym wyjściem do baru i imprezką!
I tak na przykład wyjechaliśmy razem z ekipą w 1998 roku na Woodstok do Żar. Była wspaniała zabawa i odchodziły takie motywy że ciężko by mi było je teraz opisać! Jeśli chodzi o kłótnie między nami to małych było sporo o złotówkę czy szlugę ale poważnych to może było ze dwie!
W 1997 roku Pawła zaczął boleć brzuch, ale myślał że coś zjadł i że mu przejdzie. Po paru dniach dostał takiego bólu że odwieźli go do szpitala. Zrobiono mu wstępne badania i okazało się że ma jakiegoś guzka na węzłach. Przeszedł operacje wycięcia i było wszystko po staremu ale pewnego dnia poszedł na badania i wykazało że jest to coś bardziej poważniejszego! Okazało się że Paweł ma nowotwór, na początku nie chciałem w to uwierzyć gdzie taki młody organizm może mieć raka. Ale wówczas nie wiedziałem o tej chorobie prawie nic. Zaczęło się leczenie Pawła!
Na początku dostawał co jakiś czas chemie w Bydgoszczy, do szkoły uczęszczał normalnie. Po Pawle nie było widać tej choroby , oprócz tego że musiał ściąć swoje długo zapuszczane włosy. Wszyscy mieliśmy wielką nadzieje że wszystko będzie OK! Nadal imprezowaliśmyjeździliśmy motocyklami i wydawało się że wszystko jest w porządku
Paweł w końcu kupił sobie Junaczka (oryginała) w skrzynkach, złożyliśmy go i już jeździł na swojej maszynie. Pierwszy chrzest bojowy maszyna Koli przeszła gdy jechaliśmy we dwójkę na zlot do Giżycka (zdjęcia są w galerii\zloty) i sprawdził się w 90%.
Jakiś czas później kupił Dniepra. Był zatarty na panewkach i trochę części brakowało ale złożyliśmy go i Pawełek dosiadł boksera!
Mieliśmy swoja paczkę motocyklistów z którymi się trzymaliśmy. Razem jeździliśmy na zloty i razem organizowaliśmy ogniska, spotkania. Nasza paczka ciągle się powiększała o nowych członków. Nawet mieliśmy swój klub motocyklowy i oczywiście nosiliśmy barwy. Nazwaliśmy się SUICIDES LEGION (Legiony Samobójców). Ale jednak wystąpiły pewne kłótnie wewnątrz paczki i zaczęła się pomniejszać! My z Pawełkiem, Migdałem, Rumianem, Jakubkiem zawsze trzymaliśmy się razem.
Wszyscy bardzo go lubili zarówno chłopacy jak i dziewczyny. Był bardzo inteligentnym (choć leniwym człowiekiem), przystojnym(tak twierdza dziewczyny) i wesołym człowiekiem, nie pokazywał nikomu że jest poważnie chory i sam nam kazał żebyśmy go nie traktowali inaczej tylko tak jakby był całkowicie zdrowy. Był bardzo "twardy" miał swoje zasady życiowe które przejął po rodzicach i ich się trzymał. Charakter nie miał łatwy chodź gdy znało się go dłużej to można było się do niego przyzwyczaić!
Ogólnie mówiąc wszyscy go kochali (moja rodzinka za nim przepadała)
Pewnego dnia Ada poznała go z Kasią , tak się sobie spodobali że zostali ze sobą do końca! Była to udana i dopasowana para. Uzupełniali się we wszystkim. Dzięki tej samem Kasi później ja poznałem Paulinę.
Pawła choroba postępowała z miesiąca na miesiąc i już klinika onkologiczna w Bydgoszczy nie dawała rady. Pawła wysłano do jednej z najlepszej kliniki w Wrocławiu. Tam otrzymywał chemie, zastosowano nawet autoprzeszcep ale to nic tez nie pomogło. Nowotwór przerzucał się na inne narządy, wiedzieliśmy że nie jest dobrze. Jeździliśmy prawie co tydzień do niego do Wrocławia i podtrzymywaliśmy na duchu. Paweł jak to Paweł nie pokazywał po sobie że jest źle chodź bardzo dobrze o tym wiedział( lepiej niż my).
We Wrocławiu leżał ok roku, jednak wszelkie zabiegi nie pomagały. Pewnego dnia dostaje smsa od Kasi że z Pawłem jest tragicznie i wiozą go do kliniki w Bydgoszczy, i że niewiadomo czy przeżyje transport. W tym momencie zdałem sobie sprawę że to może być koniec. Była to dla mnie i chyba wszystkich tragiczna wiadomość. W ciągu paru godzin załatwiliśmy busa i całą pakę i pojechaliśmy na drugi dzień do Bydgoszcy. Pawełek leżał w osobnym łóżku i wyglądnął nie najlepiej. Był nie przytomny, oddech miał co ok. 30sek. Wszyscy się dziwili czemu go przywieźli do Bydgoszczy skoro lepszą klinika jest wrocławska? Ale po rozmowie z ojcem Pawła zrozumiałem, "przywieźli go bliżej domu" tylko tyle usłyszałem o taty. Spytałem co lekarze chcą teraz robić, to znaczy czym leczyć a on mi odpowiedział "Oni go już niczym nie leczą , dostaje tylko morfinę na znieczulenie bólu" w tym momencie straciłem nadzieje i nie wytrzymałem , wybiegłem na hol i się rozkleiłem! Kasia była non stop przy Pawle. To była niedziela musieliśmy wracać ja do szkoły a reszta do pracy ale postanowiliśmy sobie że w piątek będziemy u niego. Poszliśmy się pożegnać z Pawłem, wydawało się że na chwile odzyskiwał przytomność. Pogłaskałem go po głowie i wyszedłem . Wtedy widziałem Pawła po raz ostatni, we wtorek dostałem najgorszą wiadomość w życiu : Paweł nie żyje!! Miał 21 lat!
Nigdy go nie zapomnimy!! Był, a tak naprawdę to jest najlepszym przyjacielem jakiego mam, i nie sądzę że będę miał kiedykolwiek lepszego!!
2 marca 2003 roku uczciliśmy pamięć o Pawle organizując koncert w barze "HERBACIARNIA". Na początku był pochód na cmentarz by zapalić symboliczną świeczkę nad Pawełkiem, następnie udaliśmy się do baru, grała tam nasza zaprzyjaźniona kapela Wódy. Bar był specjalnie udekorowany, między innymi stał w części odrestarłowany Junak Pawła, powiększone fotki, chusty harleyowskie, kask (hełm) w którym awełek czasami jeździł i wiele innych rzeczy! Ale najważniejsi oprócz Pawła w tym barze byli ludzie których zaprosiliśmy by przyszli i wspólnie powspominali Kole. Było bardzo dużo osób, wiekszość to byli my którzy przebywaliśmy z Pawłem najwięcej czasu, ale był także ojciec, i wiele znajomych Pawła ze szkoły, podwórka. Było wspólne oglądanie palenia gumy i wspólnych chwil zarejstrowanych kamerą.
29 lutego 2004 roku odbyła się druga imprezka za Pawełka, w tym samym barze z czego nie nazywa się już Herbaciarnia tylko Czarny Kot podobnie jak za pierwszym razem byla cala ekipa zaproszona, bar był wynajęty cały dla nas, były kasety wideo, opowiadania przy piwku i wspomnienia a dodatkowo tydzień przed zebraliśmy się wszyscy chłopacy którzy umieją grać na instrumentach i stworzyliśmy kapele specjalnie na ta okazje i zagraliśmy głównie utworki Dżemu dla Pawełka.
27 lutego 2005 roku w Czarnym kocie zorganizowaliśmy 3 imprezkę ku czci Pawełka na podobnych zasadach, jak zawsze był z nami obecny motorek Junak na którym Pawełek kiedyś jeździł, kamerki wideo, filmy z Pawełkiem muzyczka i zabawa do godzin rannych.
Było tak jak chcieliśmy, a chcieliśmy żeby było wesoło, bo Paweł był wesołym i jestem na 100% pewien że tak by to spotkanie widział jak wypadło. Mam nadzieje że za rok zorganizujemy następny koncercik i znowu zbierzemy się wszyscy razem by powspominać przy piwku wyczyny tego twardziela.